Znam ten scenariusz aż za dobrze. Właściciel firmy przychodzi na spotkanie i zaczyna rozmowę od: "Mam świetny produkt, dobry zespół, ale czuję, że wszystko się rozłazi. Gaszę pożary zamiast rozwijać firmę. Coś jest nie tak, ale nie wiem co."
I to jest ten moment, w którym zadaję jedno pytanie:
"A kto w Twojej firmie tak naprawdę zarządza?"
Odpowiedź w 90% przypadków?
Cisza. Albo coś w stylu: „No… ja. I trochę kierownik. No i handlowiec też coś tam zarządza…”
Tu właśnie zaczyna się chaos.
Firma to system. Ale u większości firm to zbiór przypadkowych decyzji.
Spójrz na swój biznes – czy masz jasno określone, kto czym się zajmuje? Czy Twój zespół wie, jakie są jego priorytety? Czy sprzedaż, marketing i realizacja faktycznie działają razem, czy każdy ciągnie w swoją stronę?
Większość firm nie ma problemu z brakiem klientów. Mają problem z bałaganem, który sprawia, że klienci nie zostają na długo albo nie chcą płacić więcej.
Jeśli w Twojej firmie:
❌ Wszystkie decyzje przechodzą przez Ciebie, bo inaczej coś pójdzie nie tak.
❌ Procesy działają… ale tylko w głowie tych, którzy je wymyślili.
❌ Zespoły działają na zasadzie "jakoś to będzie".
To mamy klasyczny przypadek firmy zależnej od właściciela. A to oznacza jedno: zamiast skalować biznes, właśnie budujesz sobie dożywotnią robotę.
„Przecież ludzie wiedzą, co mają robić” – serio?
Wielu przedsiębiorców ma złudzenie, że ich zespół rozumie, co trzeba robić.
Ale skąd mieliby to wiedzieć?
👉 Ilu z Twoich pracowników naprawdę rozumie, dokąd zmierza firma?
👉 Czy każdy w zespole wie, co musi się wydarzyć, żeby klient został na lata?
👉 Czy proces sprzedaży i obsługi klienta działa tak samo dla każdego, czy „zależy, kto się zajmuje tematem”?
Nie ma co się dziwić, że potem szef siedzi po nocach i poprawia wszystko, bo „nikt nie zrobi tego tak dobrze jak ja”. Rozwiązanie jest pozornie łatwe - prostota i konsekwencja.
✅ Każdy powinien mieć jasno określony zakres odpowiedzialności.
✅ Procesy muszą być spisane – nie w głowie, nie w mailach, ale w realnym dokumencie.
✅ Decyzje nie mogą zależeć od przypadku.
Nie chodzi o to, żeby „biurokratyzować”, tylko żeby ludzie przestali się domyślać, co mają robić.
Sprzedaż i realizacja nie mogą działać w oderwaniu od siebie.
Ostatnio w jednej firmie zobaczyłem klasyczną sytuację:
Dział sprzedaży obiecuje złote góry, a dział realizacji przewraca oczami: „Kto im pozwolił na takie obietnice?”. Klient dostaje coś zupełnie innego, niż się spodziewał. Ostatecznie sprzedaż obwinia realizację, realizacja obwinia sprzedaż. W efekcie klient mówi: „Nie polecę Was nikomu, bo Wasza firma to bajzel”.
Tutaj potrzebne jest wspólne ustalenie zasad i komunikacja.
📌 Sprzedaż powinna znać ograniczenia realizacji.
📌 Realizacja musi rozumieć, co klientowi było obiecane.
📌 Proces obsługi klienta nie może zmieniać się w zależności od tego, kto się nim zajmuje.
Jeśli w Twojej firmie te światy nie są zsynchronizowane – masz problem.
Technologia nie naprawi Twojego biznesu. Ale może pomóc go uporządkować.
Wiele firm myśli, że system CRM, ERP czy inny magiczny program rozwiąże ich problemy.
Prawda? Jeśli w firmie panuje chaos, to nowy system po prostu wprowadzi chaos na wyższym poziomie. Najpierw musisz mieć procesy, a dopiero potem narzędzia do ich obsługi.
Nie ma sensu wdrażać technologii, jeśli:
❌ Nie wiesz, jakie dane są kluczowe do monitorowania.
❌ Ludzie i tak wpisują rzeczy „po swojemu”.
❌ Decyzje wciąż są podejmowane na bazie przeczucia, a nie faktów.
Jeśli masz wrażenie, że „w firmie wszystko się dzieje, ale nikt nad tym nie panuje” – czas na zmiany.
Chcesz skalować firmę? Najpierw ją uporządkuj.
Nie potrzebujesz więcej klientów, jeśli Twoja firma nie jest gotowa ich obsłużyć, bo jeśli nie masz strategii, każda decyzja będzie przypadkowa. Jeśli nie masz procesów – ludzie będą działać według własnych interpretacji. Jeśli nie masz podziału odpowiedzialności – zawsze będziesz mieć za dużo na głowie.
Pytanie, które warto sobie dziś zadać: "Czy jeśli jutro mnie zabraknie, to firma przetrwa?". Jeśli nie jesteś pewien odpowiedzi – warto zacząć działać.
Poprzednia część: